Nr konta: 49 1240 1994 1111 0010 3092 3882. Przekaż nam 1,5% podatku. Wpisz nasz KRS 0000 342 704 w swoim zeznaniu podatkowym lub skorzystaj z darmowego programu do rozliczenia PIT

Absurd, poniżenie i skrajna przemoc – relacja Aleksieja

Jakiś czas temu na naszej stronie mogliście przeczytać relację Artema i Darii, którzy w wieku 31 lat musieli uciekać ze swojego domu, aby rozpocząć życie od nowa. Historia Aleksieja, którą publikujemy dzisiaj, zaskakująco podobnie uwypukla absurd oraz skrajną przemoc, którą wobec zwykłych obywateli stosuje reżim Łukaszenki, po to, aby zachować resztki władzy.   

Powód mojego zatrzymania

 Nazywam się Aleksiej i chciałbym opowiedzieć Wam historię mojego aresztowania oraz w jaki sposób trafiłem do Polski. 

8 listopada 2020 roku uczestniczyłem w wiecu pokojowym, na którym nie zrobiłem nic nielegalnego, po prostu spacerowałem z kolegą. Był to mój pierwszy protest, w którym wziąłem udział. 

W trakcie demonstracji zobaczyłem, że OMON dla niepoznaki wjeżdża na podwórka karetkami. Poprosiłem więc człowieka rozprowadzającego wodę, żeby dla własnego bezpieczeństwa wyminął ich samochodem. Ten gest prawdopodobnie zaważył o moim późniejszym zatrzymaniu. Gdy minęliśmy służby, spostrzegliśmy samochód policji drogowej, który jechał za nami, nie dając nam żadnych znaków. Po kilku minutach postanowiliśmy przepuścić samochód policji, który dopiero wtedy zablokował nasz samochód. Wybiegli z niego milicjanci z pałkami i zaczęli nas nimi okładać, mimo że nie stawialiśmy żadnego oporu i na ich prośbę wysiedliśmy z samochodu z podniesionymi rękami.  

Od razu rzucili mnie na asfalt i zaczęli mnie bić, niszcząc mój zegarek. Gdy skończyli, przenieśli mnie do swojego samochodu, usadawiając mnie u ich stóp, mówiąc, że jak podniosę głowę, to mi ją połamią. W trakcie podróży, ciągle wypytywali: kto mi płaci i ile? Czego chcieli się dowiedzieć? Odpowiedziałem, że nikt mi nie płaci, po czym pobili mnie drugi raz, grożąc, że zgwałcą mnie gumową pałką, jeżeli im nie powiem. 

W radiowozie ciągle zastanawiałem się nad powodem mojego zatrzymania. W końcu doszedłem do wniosku: funkcjonariusze prawdopodobnie pomyśleli, że mężczyzna, którego ostrzegłem, rozprowadzał wśród uczestników demonstracji koktajle Mołotowa, a nie wodę mineralną”. Próbowałem im to wytłumaczyć, ale zaczęli mnie bić jeszcze mocniej, mówiąc, że i tak trafię do więzienia na 15 lat. Potem jeden z policjantów zaproponował, że zabierze mnie do lasu i tam od razu mnie zabije. Drugi odwiódł go od tego pomysłu mówiąc, że bałagan zajmuje dużo czasu”.  

Tortury, dalsze pobicia oraz fikcyjne zarzuty – pierwsza noc na komisariacie

Kiedy samochód zatrzymał się w pobliżu komisariatu, założyli mi torbę na głowę i zabrali mnie do środka.  Po drodze potknąłem się, za co zostałem pobity i znieważony. W środku komisariatu zabrali nas do auli i rzucili na kolana. Z pewną nieregularnością bili nas pałkami i razili prądem. Najgorzej było, gdy klęczałem, a za plecami ludzie byli katowani do utraty przytomności. Krzyczeli, ale oprawcy nie przestawali, wręcz przeciwnie, dodawało to im sił. W tej sytuacji myślałem tylko o tym, żeby nie być na ich miejscu. 

Po 4 godzinach klęczenia na kolanach przestałem je czuć. Na mojej głowie pojawił się wielki strup. Po około 5 godzinach zostałem wezwany do podpisania protokołu o wykroczeniu administracyjnym, który podpisałem od razu. Zrobiłem to, ponieważ usłyszałem od innych, że tych, którzy zwlekali z podpisaniem sfałszowanych zarzutów, tłukli pałkami, dopóki osoba ta nie podpisała papierów lub nie straciła przytomności. 

Około 8 godzin po aresztowaniu pozwolono nam pójść do toalety, a po kolejnej godzinie dostaliśmy 2 litry wody na 50 osób (przez cały ten czas byliśmy w kajdankach). Jedyna dziewczyna, którą oswobodzili z kajdanek, przyniosła nam wodę. 

Obrażenia na ciele powstałe wyniku tortur, których dopuścili się funkcjonariusze z więzienia w Akrestino w Mińsku, 2020 rok
Osoba zatrzymana po pokojowych protestach po wyjściu z aresztu Akrestino | Źródło: Wikimedia Commons

Poranek na komisariacie – zniszczenie materiałów dowodowych

Rano przybyła nowa zmiana prewencji na czele z kobietą. Ta wysoko postawiona funkcjonariuszka rozpoczęła swoją zmianę od zniszczenia naszych telefonów komórkowych. Gdy jeden z zatrzymanych poprosił o telefon do prawnika i wyjaśnienie mu swoich praw, po prostu wzięli go na bok i zaczęli go bić, gdy skończyli, zapytali go: „Czy teraz rozumiesz swoje prawa?”  

Około godziny 12:00 zaczęli nas ładować do specjalnych pojazdów eskorty. Pilnowało nas trzech oficerów sił specjalnych, którzy podczas jazdy pozwoli nam siedzieć na podłodze. W drugim transporcie specjalnym ludzie mieli mniej szczęścia, kładziono ich jeden na drugim między siedzeniami, po 3-4 osoby jedna na drugiej. Kiedy jechałem specjalnym pojazdem, myślałem, że zabierają nas do sądu i wkrótce wszystko się skończy, ale się myliłem. 

Areszt tymczasowy w Akrestino

Zabrano nas do tymczasowego aresztu w Akrestino, gdzie od razu po przybyciu rzucono nas na kolana. Klęczeliśmy w takiej pozycji około 3 godzin, w tym czasie zewsząd słychać było krzyki ludzi, nad którymi znęcali się funkcjonariusze. W Akrestino nikomu nie wolno było chodzić do toalety ani pić wody. Wypróżniać kazali nam się w spodniach.  

Po kolejnych 3 godzinach zabrano nas na ostatnie piętro budynku, w którym sędzia dał wszystkim od 10 do 15 dni aresztu. Potem zarządził przerwę. Nie zdążyli osądzić mnie i kolejnych 30 osób, więc wyprowadzili nas na zewnątrz i rzucili na kolana, głowami w ziemi. Pech chciał, że był to listopadowy wieczór i na dworze było bardzo zimno. Ponieważ wszyscy mieli już otwarte rany na głowach i obolałe kolana, oparliśmy się o siebie i położyliśmy się na zimnej ziemi. W takiej pozycji spędziliśmy 2-3 godziny. 

Potem zabrano nas do budynku i ustawiono na dziedzińcu, aby kolejni więźniowie mogli wchodzić. Dziedziniec w areszcie był kwadratowym pomieszczeniem o powierzchni około 36 metrów kwadratowych z betonową posadzką, bez dachu i toaletą”, za którą robiła duża puszka po farbie. Do tej pory nie dostaliśmy wody, ale pozwolili nam przynajmniej skorzystać z puszki.  

Gdy opuściliśmy dziedziniec, powalono nas na kolana, na których spędziliśmy kolejne 30 minut. Potem podzielili nas na grupy po 10 osób i kazali biec wzdłuż długiego korytarza.  Tam rozebrano nas, przeszukano oraz grożono gwałtem pałką policyjną. W drodze powrotnej zmusili nas do ucieczki z ubraniami w rękach, podczas gdy pozostali bili nas pałką. Kiedy znaleźliśmy się z powrotem na tym samym dziedzińcu, pozwolono nam się ubrać, a na prośbę o wodę kazano się zamknąć lub napić się z puszki po farbie. Ponieważ drugi dzień minął nam bez snu, zaczęliśmy się przytulać, gdyż w nocy panował chłód.  

Cały czas przywożono nowych ludzi. Funkcjonariusze nazywali ich „mięso"

Próbowaliśmy zasnąć, ale nieustanne krzyki ludzi przywożonych i bitych na ulicy nie pozwalały nam na sen. Po 2 godzinach leżenia na gołym betonie zabrano nas do tego samego pokoju, ale dziura we włazie była już toaletą. Wtedy policzono nas po raz pierwszy, okazało się, że jest nas 91 osób. Przypomnę tylko, że cela miała około 36 metrów kwadratowych + 1 metr kwadratowy zajmowała toaleta. Po 2 dobach od zatrzymania, skatowani, zziębnięci, w mikroskopijnej celi postanowiliśmy spać na zmianę, przytulając się do siebie. Jeden z policjantów, którego poprosiliśmy o przyniesienie wody, powiedział następującą frazę: „Módl się o deszcz, wtedy będziesz pił”. Zza muru nadal dochodziły krzyki katowanych więźniów.  

Rano do naszej celi przyprowadzono prowokatora, który próbował nas skłócić, ale nikt z nas nie uległ. Spędziliśmy tam jeszcze jedną noc. Następnego dnia poranek nadszedł niepostrzeżenie. Wszyscy byliśmy bardzo spragnieni i senni. I tu zdarzył się cud: przynieśli nam 4 litry wody na 91 osób i 9 bochenków chleba. Pierwszy raz podczas pobytu w Akrestino dali nam coś do jedzenia i picia. Tego dnia czekaliśmy na rozprawę, ale to się nie wydarzyło. Około 11 rano niektórzy z nas zaczęli być wyprowadzani z celi. Byli to ludzie, którzy prawdopodobnie mieli być przewiezieni do więzienia w mieście Żodino. 

Do godziny 14:00 w celi zostało 60 osób, byliśmy zachwyceni, gdyż zrobiło się swobodniej, a na miejsce poprzedniego przyszedł uprzejmy policjant, który dwa razy dziennie przynosił nam wodę. Niestety godzinę później otworzyły się drzwi do celi i po prostu wrzucili do niej młodego człowieka, który nie potrafił mówić, stać i siedzieć. Po prostu leżał i ciężko oddychał z wpatrzonymi w dal szklanymi oczami. Zaproponowaliśmy, że wezwiemy lekarza, ale powiedziano nam, że nie jest to potrzebne. Razem z tym biednym człowiekiem do naszej celi przywieziono więcej ludzi, w efekcie było nas już 87 osób.  

Ostatnia noc w Akrestino

Wieczorem dotarła do nas wiadomość, że minister MSW przyjeżdża do nas z dziennikarzami. Podszedł też do nas policjant i powiedział, że wkrótce wszyscy zostaniemy zwolnieni. Przed przybyciem ministra zaczęli nas wszystkich przydzielać do nowych cel. Więzienna cela została zaprojektowana dla 8 osób – nas było 44. Najważniejsze jednakże ta nowa nie stała na betonowej podłodze i była ogrzewanaZnajdował się w niej kran z wodą, która wprawdzie nie nadawała się do picia, ale to nas nie obchodziło i wszyscy skorzystaliśmy z niej od razu. Był też minus, gdyż cela nie została przystosowana dla tylu osób i nie było w niej wentylacji. Służyło za nią tylko jedno lekko uchylone okno przez co oddychanie w celi stało się trudne. Postanowiliśmy łapać oddech na zmianę przy oknie. Około 2 godziny po przeniesieniu nas do celi zaczęliśmy przygotowywać się do spania, ludzie spali na podłodze, na stolikach nocnych, przy stole. W celi byli też funkcjonariusze KGB przebrani za zatrzymanych. Nieustannie pytali, co czujemy do władz i czy jeszcze będziemy jeździć na wiece. Ta noc była moją pierwszą, kiedy udało mi się zasnąć, a także ostatnią w Akrestino. Rano zaczęli nas wypuszczać. 

Areszt Akrestino w Mińsku
Więzienie Akrestino w Mińsku | Źródło: Wikimedia Commons

Zanim zwolnili nas z aresztu, wszyscy zostaliśmy zmuszeni do podpisania kartki, że jeśli zostaniemy ponownie zatrzymani, to trafimy do więzienia na 5 lat. Jeden z policjantów kazał nam się zastanowić dwa razy nad udziałem w jakimkolwiek wiecu: jak ktoś znowu zostanie złapany, to nie będziemy mieli drugiego życia. Nie dali nam też rzeczy osobistych, kazali nam przyjechać po nie za tydzień. Nie dostaliśmy kopii raportu z aresztowania ani prokuratury. Dostałem tylko kopię protokołu przeszukania.  

Jak trafiłem do Polski

Po opuszczeniu Akrestino moja firma zatrudniła dla mnie prawnika. Specjalista w zakresie prawa powiedział mi, że będą mnie sądzić, ponieważ podpisałem dokument, w którym zgadzam się z zarzutami udziału w nielegalnym wiecu. Miał już podobnych klientów, stąd wiedział, że aparat władzy jest obecnie zajęty rozpędzaniem i rejestracją nowych zatrzymanych, a moja sprawa jest zawieszona. Prędzej czy później i na mnie przyjdzie kolej. Postanowiłem, że nie będę czekał na z góry przegrany proces. 

Ten sam prawnik podpowiedział mi, że pomoże mi uzyskać wizę i zadzwoni do mnie przed godziną 11:00 w piątek rano. Ale nikt do mnie nie dzwonił, a kiedy sam do niego zadzwoniłem o 12:00, jego telefon był niedostępny. Po 25 minutach otrzymałem wiadomość z nieznanego numeru: „Mamy gości. Zadzwonię wieczorem”. Wieczorem jednak nie zadzwonił. Następnego dnia też nie. Bezskutecznie próbowałem się z nim skontaktować kolejnego dnia. Jego telefon cały czas był wyłączony. 

Postanowiłem jak najszybciej uciec z Białorusi i kupiłem bilet na następny dzień. Miesiąc po moim wyjeździe na adres mojego zameldowania na Białorusi wysłano wezwanie do sądu. Kiedy się nie pojawiłem, zaczęli dzwonić i grozić mojej mamie. Dzwonili do niej co tydzień i pytali, gdzie jestem. Oczywiście nic nie powiedziała.  

Potem zaczęli do mnie pisać na portalu społecznościowym Vkontakte z fałszywych kont i pytać mnie, gdzie jestem. Nic nie mówiłem, potem policja przyjechała pod mój adres zameldowania, gdzie mieszka moja siostra i jej mąż. Poszli też do sąsiadów, ale nikt im nic nie powiedział. Gdy moja matka dowiedziała się o tym od znajomego, śledczy stworzyli specjalnie dla mnie pokój rozmów w Viber, gdzie zbierają dossier na mój temat. Na czacie pojawiła się fraza „prawdopodobna lokalizacja: Polska”. Ograniczyli też moje prawo do opuszczenia kraju. 

Oto moja historia. Aleksiej. 

Białorusini jak nigdy wcześniej potrzebują naszej pomocy

Aleksiej jest jednym z podopiecznych Fundacji ADRA Polska. Razem z organizacjami Partnerskimi staramy się pomóc ludziom takim jak on rozpocząć nowe życie w Polsce. Łącznie od sierpnia ubiegłego roku Fundacja ADRA Polska wsparła blisko tysiąc Białorusinów w potrzebie.

Nie bądź obojętny na los naszych sąsiadów. Włącz się w pomoc potrzebującym z Białorusi i ulżyj im w cierpieniu! Wpłacając dar na rzecz potrzebujących z Białorusi, zapewniasz im najpotrzebniejsze środki niezbędne do przetrwania.

Jak możesz pomóc?

  • Wpłacając datek za pośrednictwem naszej strony internetowej 
  • Dokonując wpłaty na nr konta 49 1240 1994 1111 0010 3092 3882 (Fundacja ADRA Polska) z dopiskiem „Pomoc uchodźcom z Białorusi”.

 

Rate this post
Close Menu
×

Zapisz się do newslettera

Wyrażam świadomą, dobrowolną i odwoływalną zgodę na otrzymywanie w przyszłości informacji o działalności ADRA Polska w postaci Newslettera za pomocą środków komunikacji elektronicznej.

Akceptuję, po zapoznaniu się, Politykę prywatności przetwarzania moich danych osobowych przez Administratora danych osobowych, którym jest ADRA Polska. Dane przekazane będą przetwarzane wyłącznie w celach obsługi zapytań. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do realizacji ww. celu. Pozostałe informacje odnośnie ochrony przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności Administratora.

Skip to content

Zapisz się do newslettera

Wyrażam świadomą, dobrowolną i odwoływalną zgodę na otrzymywanie w przyszłości informacji o działalności ADRA Polska w postaci Newslettera za pomocą środków komunikacji elektronicznej.

Akceptuję, po zapoznaniu się, Politykę prywatności przetwarzania moich danych osobowych przez Administratora danych osobowych, którym jest ADRA Polska. Dane przekazane będą przetwarzane wyłącznie w celach obsługi zapytań. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do realizacji ww. celu. Pozostałe informacje odnośnie ochrony przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności Administratora.

 

Subscribe to the newsletter

I give my informed, voluntary and revocable consent to receive information about ADRA Polska\'s activities in the future in the form of the Newsletter by means of electronic communication.

I accept, after reading, the Privacy Policy for the processing of my personal data by the Personal Data Administrator, which is ADRA Polska. The data provided will be processed only for the purpose of handling inquiries. Providing data is voluntary, but necessary to implement the above-mentioned purpose. Other information regarding the protection of personal data processing can be found in the Administrator\'s Privacy Policy.