Dawid Bernaciak to nasz wolontariusz, który rozpoczął swoją potrzebną pracę w obozie dla przesiedleńców wojennych w Iraku. Przeczytaj jego wzruszający list, który napisał do darczyńców z okazji swoich pierwszych urodzin spędzonych daleko od domu.
Wolontariusz w obozie dla uchodźców
Zwykle nie przywiązuję wielkiej uwagi do dnia swoich urodzin. Lubię podziękować Bogu, że dał mi przeżyć kolejny rok życia. Dobrzy przyjaciele jak zwykle pamiętali i otrzymałem wspaniałe życzenia pełne zachęty i optymizmu. W drodze do obozu życzenia złożyli mi również lokalni koledzy z Kurdystanu, z którymi mam przyjemność współpracować. Nie wiedziałem jednak, udając się do swoich zadań, że najlepszy prezent jeszcze mnie spotka i to z ręki Najlepszego Przyjaciela.
Od około tygodnia rozpocząłem pracę jako wolontariusz w obozie dla uchodźców i osób przesiedlonych na terenie północnego Iraku. Od początku zostałem przydzielony do Oddziału Ratunkowego, który zapewnia opiekę nad tysiącami osób zamieszkujących obóz Hassan Sham U2 oraz kilka sąsiednich.
Tego dnia około godziny 10 rano lokalnego czasu do oddziału wniesiono na rękach małą 8-letnią dziewczynkę. Jej zachowanie wzbudziło w nas od początku wielki niepokój. Chociaż nie wydawała odgłosów, jednak sposób oddychania oraz wyraz twarzy, a także wyciekająca przez usta biała wydzielina zmieszana ze śliną oraz chaotyczne ruchy gałek ocznych zdradzały prawdopodobną przyczynę niepokojącego stanu dziecka, który sugerowała też rozpacz członków rodziny, w tym matki, która wbiegła do pomieszczenia na krótko po wniesieniu dziewczynki przez sąsiadów mieszkających w namiocie obok.
Po krótkim wstępnym badaniu stało się jasnym, iż dziewczynka dusi się. Zaburzona mechanika oddychania, zasinienie warg oraz wychłodzenie końcowych części kończyn, jak i obniżenie parametrów wysycenia krwi tlenem potwierdziły diagnozę. Nieocenioną pomocą wykazali się lokalni medycy, pielęgniarz o imieniu Diyar oraz Mohammed, którzy zachowali zimną krew i nadzwyczajne opanowanie w sytuacji kryzysowej.
Przy pomocy narzędzi udało się usunąć sprawnymi ruchami kawał po kawałku fragmenty lokalnie wypiekanego chleba, który przyklejony do błoń śluzowych całkowicie wypełniał jamę ustną i gardło, blokując przepływ powietrza do płuc. Kiedy to nastąpiło, dziewczynka łapczywie nabrała głęboki oddech, a potem kolejny i następny. Z ust wydobył się płacz. W tym przypadku były to dla nas odgłosy szczęścia, wiedzieliśmy, że największe zagrożenie zostało przezwyciężone.
W toku akcji zapomniałem, że dzisiaj mam urodziny, a z ust niemalże odruchowo wydobyły się słowa podziękowania dla Najwyższego, który zawsze jest przy nas, aby wspierać i kierować rękoma, kiedy te drżąc w bezradności starają się nieść pomoc innym.
Oddech dziewczynki zaczął się stabilizować, jej usta nabierały żywej barwy, dłonie rozgrzewane w dłoniach matki oraz naszych zaczęły robić się ciepłe. Krzyk ustąpił, aby po pewnym czasie na twarzy Zainy (tak ma na imię dziewczynka) pojawił się niewinny uśmiech. W tym wypadku jeden z najpiękniejszych, jakie dane mi było widzieć, uśmiech dziecka, które czuje się bezpieczne i kochane.
Kiedy po pewnym czasie zwróciliśmy się ponownie do mamy dziecka, pytając na spokojnie o całe zdarzenie i jej rodzinę, okazało się że Zaina urodziła się niewidoma, z porażeniem nóg i niedowładem kończyn górnych. Kobieta ma ośmioro dzieci, z których Zaina jest dzieckiem „w środku”, jeżeli chodzi o kolejność narodzin. Cała rodzina od kilku miesięcy mieszka w obozie Hassan Sham U2, 30 km na wschód od Mosulu, miasta do niedawna objętego starciami wojennymi i wciąż będącego w ruinie.
Na twarzy matki dało się zauważyć wielką radość i wdzięczność za uratowanie jej ukochanej córeczki. Nieco więcej mogę rozumieć teraz bezgraniczną miłość Boga do każdego człowieka, nawet (a może szczególnie) tego najbardziej pokrzywdzonego i dotkniętego cierpieniem.
Zbudowany tym doświadczeniem wiem, że będę mógł iść naprzód nie ważne co. Takie chwile są jak gwiazdy na niebie, które rozjaśniają naszą ścieżkę życia.
Dopiero na spokojnie, wracając z obozu, uświadomiłem sobie, jak wielki prezent, najlepszy z możliwych, otrzymałem od mojego Pana Jezusa. On zawsze jest przy tych, którzy mu ufają, aby chronić i prowadzić. Zaufajmy mu już dzisiaj i każdego następnego dnia.
„…lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają” Izajasz 40,31
Jeśli chcesz wesprzeć projekt, w ramach którego Dawid działa jako wolontariusz w Iraku, będziemy Ci wdzięczni za wpłatę na nasze konto. Za wszystkie dotychczasowe wsparcie dla misji Dawida – dziękujemy!
Fundacja ADRA Polska
49 1240 1994 1111 0010 3092 3882
z dopiskiem: „darowizna na pomoc medyczną dla dotkniętych wojną w Iraku”