Wywiad w Gazecie Współczesnej
Paweł i Anna Romaniuk z Białegostoku pobrali się 3 lata temu. Dziś mają po 26 lat. Paweł skończył leśnictwo na SGGW w Warszawie, Ania – pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą w Białymstoku. Nigdy nie byli w Afryce. Teraz zdecydowali: będziemy tam mieszkać, przez cały długi rok.
Chcieć to nie zawsze móc…
Paweł do Rwandy leci już w czerwcu, Ania – dwa miesiące później. Współfinansowani przez Polską Pomoc i fundację ARDA będą pomagać niepełnosprawnym dzieciom. Do tej pory z pasją zajmowali się wolontariatem w Białymstoku, pomagając uchodźcom, ludziom umierającym w hospicjum i niepełnosprawnym. Organizowali gry dla dzieci czeczeńskich i ich integrację z polskimi rówieśnikami. Jednak zawsze, kiedy słyszeli o biednej, czarnej Afryce, marzyli o tym, by właśnie tam wyruszyć z pomocą…
Jednak okazało się, że same chęci to za mało. Potrzebne są jeszcze pieniądze, bo trzeba z własnej kieszeni opłacić mnóstwo rzeczy. A oni dopiero skończyli studia, ledwie zaczęli pracować… Wiele pomysłów rozbiło się właśnie o finanse. Nieraz już się zniechęcali, tłumacząc sobie, że nic na siłę – pomagać mogą przecież i tutaj, tak jak robili to do tej pory. Dlatego kiedy pod koniec 2009 roku pojawiła się realna szansa na wyjazd do Afryki, podeszli do niej z dystansem, ale i wielką nadzieją.
– Ja zajmuję się oświetleniem, pracuję w białostockim Teatrze Arkadia, a Ania śpiewa w charytatywnym chrześcijańskim zespole muzycznym. Na jednym z takich koncertów spotkaliśmy prezesa fundacji, która teraz nas wysyła – opowiada Paweł. – Potem zadzwonił Tetsuo, główny koordynator projektu, Japończyk, który od 3 lat mieszka w Polsce. Ma ogromne doświadczenie, bo w wolontariacie pracował w 36 krajach. Umówiliśmy się na spotkanie i udało się! Jedziemy!
Tam było ludobójstwo
Jean Eric Kayishema z Rwandy od 1,5 roku mieszka i studiuje w Warszawie. W minioną niedzielę przyjechał do Białegostoku, bo od Japończyka Tetsuo dowiedział się, że jest para, która chce przeprowadzić się do jego kraju.
– Ucieszyłem się, że ktoś chce tam jechać i pomagać – mówi Eric. – Jednak pomyślałem, że muszą się oni jeszcze przed wyjazdem jak najwięcej dowiedzieć o Rwandzie. Bo czeka ich szok kulturowy! Zobaczą i poznają wiele rzeczy całkiem różnych od tych, które znają i rozumieją.
W Rwandzie ludzie nawet witają się w inny sposób – nigdy nie podaje się jednej ręki, zawsze obie! Poza tym, zawsze najpierw wita się mężczyznę, i to jego zdanie w rozmowie liczy się przede wszystkim. Eric ostrzegł białostoczan, że mogą też mieć problemy z porozumiewaniem się, bo w regionie, do którego jadą, ludzie nie mówią po angielsku.
– Rwanda jest krajem, który przeżył wiele: krwawe zmiany rządów i ludobójstwo, ale teraz sytuacja się stabilizuje – uspokajał Eric. – Teraz rządzi nowy prezydent, który jest bliżej ludzi i wszystko idzie ku lepszemu…
Wywiad w Gazecie Współczesnej – ciąg dalszy przeczytacie tutaj.